środa, 11 maja 2016

względność życia

W życiu są bowiem takie wydarzenia, przy wspominaniu których człowiek wstydzi się jak skurwysyn.

Pamiętam jak dziś, gdy spędzałam wakacje u babci i było słychać gwizd lokomotywy przed przejazdem kolejowym, wtedy biegło się na złamanie karku, by pomachać motorniczym. Największa radość była wtedy, gdy pan w pociągowej dj-ejce odmachał.

Zawsze istnieje jakaś względność układu: ja byłam szczęśliwa, ale oni zawsze mogli myśleć, że uciekłam z zamkniętej wioski: rezerwatu dzikich ludzi, gdzie nie odmienia się czasowników, myje w rzece i nosi gacie ze skóry schwytanych drapieżników (a obecnie słucha Kalwi&Remi na Sony Ericssonie K750i).

Summa summarum: nie wszystko do tej pory wyszło ok, ale przynajmniej nie skończyłam w Wyżej Szkole Robienia Hałasu.

środa, 4 maja 2016

bielizna

Dzisiaj ktoś mnie w bardzo brutalny sposób uświadomił, że piosenka Chłopcy zespołu Myslovitz wcale nie leci tak jak mi się od dawna wydawało.
Może i mnie to nie zdziwiło, bo przecież w gruncie rzeczy brzmiało to beznadziejnie w mojej wersji, ale zastanawiam się w ostateczności nad jednym:

Nie wiem co jest gorsze, czy to że przez tyle lat myślałam że jest to poprawna wersja czy to,
że chłopcy dyskutowali o amerykańskich filmach, a nie o amerykańskich slipach.