wtorek, 9 grudnia 2014

Sennik

słowa kluczowe: sen katastroficzny, nietoperz, rower

W mojej głowie odegrał się dzisiaj niesamowicie niepokojący spektakl, którego nie wymyśliłby żaden scenarzysta o najbardziej wybujałej wyobraźni. Żeby nie było zbyt kolorowo, z całego snu zapamiętałam mały fragment, ale nic straconego - był pełen grozy i bardzo straszny.

Śniło mi się, że jestem w krainie, gdzie kruki zawracają, myślałam tak, bo czarne stworzenia krążyły nad blokiem. Niestety, tymi stworzeniami nie były ptaki, a nietoperze. Poruszały się w pozycji niewidzialnego roweru, jeden po drugim, i wydawało się, że ich trajektoria lotu nie ulegnie większej zmianie.

Gdy tylko zamknęłam oczy na krótką chwilę to nietoperze ruszyły prosto na balkon mojego mieszkania i uderzyły wprost w ścianę, na której zostały drobne czerwone plamki.
Sen nie był za bardzo rzeczywisty: wszystkie trzy sztuki tych ssaków siedziały na posadce i wokół ich główek latały małe gwiazdki.

Żaden sennik nie potrafi mi pomóc, a w głowie ciągle mam pytanie: Co może znaczyć ten sen? 

niedziela, 7 grudnia 2014

piątek, 5 grudnia 2014

stare

Może to już było, może nie - nie wiem

Czy ktoś jeszcze widzi podobieństwo pomiędzy Tardar Sauce (Grumpy Cat), a Nick'iem Offerman'em (Ron Swanson)?

czwartek, 4 grudnia 2014

nigdy nie słuchałam reggae

Pamiętam te dni, kiedy nie chciałam iść do szkoły, a że wiadomo, że paluszek i główka to szkolna wymówka to bez stresu mówiłam do mamy:
- Mamo, boli mnie głowa.

Jako że godzina była wczesna to i wiadomo co było celem takich słów, dlatego też zwykle dostawałam odpowiedź:
- I dupy połowa. Wstawaj do szkoły!

W zrozumieniu sensu tych słów nie pomogło nic, a najstarsi polscy reggaemani słowami, że dupa boli rankiem wprowadzili tylko dodatkowy zamęt, bo jak powszechnie wiadomo: kto słucha reggae ten rucha kolegę.

Ale dziś już wiem: moja mama od zawsze była mistrzem ulicznego rymu i królową diss'ów.

Piosenka o praniu

Dzisiaj, gdy ściągałam suche pranie z grzejnika w mojej głowie zabrzmiała melodia, a z ust wypłynęły oto takie słowa:

Ale to już wyschło i nie wyschnie więcej,
I choć tyle się suszyło to ja stale
wciąż mówiłam "susz się więcej"

Ale to już wyschło, wyschło gdzieś beze mnie
i choć tyle dni suszyłam to zostało
z tego tylko suche pranie.


Prawdziwy Hasselhoff to nawet bez kimona jest prawdziwym artystą.

zGADywanka muzyczna

Jako, że lubię muzykę i nie lubię zgadywanek oto jedna dla was:

afunblog.com


Co to za piosenka?

P.S. Tytuł tej piosenki to nie Rosja.

wtorek, 2 grudnia 2014

Świętego [2]

Drogi Święty Mikołaju,

nie pisałam do Ciebie od lat, nie znaczy to jednak, że o Tobie nie pamiętałam. Nie jestem wcale zła o brak Koparko - Spycharki Białoruś, pługu do odśnieżania i piaskarki. Rozumiem, że mogłeś nie zdążyć ich dostarczyć, bo miałeś wiele dzieci do odwiedzenia, a nie masz wspólnika w interesach.

Jak co roku byłam bardzo grzecznym dzieckiem: nie sprałam nikogo na kwaśne jabłko, nie wybiłam sobie zębów, ani nie goniłam koni po betonie, no i nie było o mnie głośno.
Jako, że mój dobytek nie powiększył się ani o pustą szklankę, ani nawet o pomarańczę to pozwoliłam sobie napisać listę prezentów, które chciałabym dostać:

- ostatni grosz
- aparaturę co ma tysiąc wat
- nową kurtkę ratownika albo kimono (co by zrobić karierę)
- najszybszy skuter w mieście
- czkawkę
- coś do picia

Bardzo bardzo proszę przynieś mi to, bo naprawdę byłam grzeczna, a tylko grzeczne dzieci dostają prezenty - tak mówiła mi mama, a mama przecież nie kłamie, a do 6 grudnia jeszcze trochę czasu.

Ja

czwartek, 27 listopada 2014

jesteś lekiem na całe zło

RUTYNA + witamina C x 120 tabletek
Gdy Twoja depresja nie pozwala Ci abstrakcyjnie myśleć:
gdy nie czujesz się pewnie, kiedy jesteś zaskakiwana.
Brakuje Ci rutyny?

KUP JĄ!
Gdy zamówisz ją w ciągu 15 minut dostaniesz witaminę C gratis!
Nie przegap tej okazji!

poniedziałek, 24 listopada 2014

jakie życie takie tango

Jak byłam mała chodzenie po chodniku traktowałam bardzo poważnie: ubzdurałam sobie, że nadepnięcie na linię pomiędzy płytami to straszne nieszczęście, takie stracenie życia, tak jak w grze. Ale gdy po raz setny nadepnęłam na tą cholerną linię, wtedy wiedziałam co jest grane.
Wtedy zrozumiałam co to właściwie jest prawdziwe życie, że to nie jest wcale unikanie przestrzeni pomiędzy płytami czy chodzenie po dywanie, bo podłoga to lawa.


Moje życie miało być wielkie i błyszczące tak jak nocne Buenos Aires, miałam je ogarniać tak jak najlepiej potrafię, ale problemem jest to,że nie pamiętam co zrozumiałam.
Takie tango.

karp prawie jak dorsz

Tesco

moje życie w jednym obrazku

P.S. Ryby mają w sobie coś urzekającego.

niedziela, 23 listopada 2014

listopad

Powiadają przyjaciele, że listopad to zbiór wszystkich poniedziałków z całego roku.

Ja odpowiadam: to chyba jednak coś gorszego.

wtorek, 4 listopada 2014

horoskop

To uczucie, gdy pisze do ciebie Wróżbita Maciej,



a wiadomość  ląduje w spamie.
To będzie zły dzień.

poniedziałek, 27 października 2014

Dosia

Cała historia dzieje się na początku lat '90 - kiedy w telewizji było mniej reklam, a więcej przerw w transmisji - i popularna była reklama proszku Dosia. To była bardzo specjalna reklama, bo miała chwytliwy slogan:

wypierze wszystko prócz kieszeni

Jako dziecko dosyć dosłownie rozumiałam to hasło, ale na szczęście nigdy nie używano w domu Dosi, więc wtedy nie musiałam się martwić o niedoprane kieszenie. Jednak podświadomie czułam, że z tym hasłem nie jest do końca wszystko ok, co zresztą potwierdziła moja siostra, która pewnego dnia powiedziała:

[siostra]: A ja wiem o co chodzi w tym tekście z Dosi.
[ja]: Ja też.

A tak naprawdę nie wiedziałam.

niedziela, 26 października 2014

kasztany

Zawsze, gdy jesienią przechodzę przez park i na swojej drodze znajdę kasztany to wkładam jednego do kieszeni płaszcza, a wybieram go dokładnie, bo przecież sporo czasu spędzi  w tej kieszeni. Tej maniery nauczyła mnie mama, która pouczała mnie: "Patrz jaki kasztan, schowaj go sobie do kieszeni".

Kasztan nie ma magicznej mocy, ale zawsze jest w ręce, gdy czegoś szukam i wyciągam wszystko z tej feralnej kieszeni, i wtedy naturalnie wypływają z ust słowa: "o, kasztan". Wtedy też przychodzi moment na monolog, zadumę nad miejscem skąd podniosłam maron, o ile to pamiętam oczywiście.

Kasztan nigdy nie musiał być najpiękniejszy z całej alei, miał mi się po prostu podobać, i nie mieć łupinki, no bo właściwie po co się ukłuć. No i kasztan musi być zawsze na miejscu, w razie, gdy chcielibyśmy komuś podarować kasztana, powtarzam, podarować a nie podrywać na kasztana.

I tak od lat, gdy przychodzi jesień, a ja szukam tych nieszczęsnych kasztanów i wkładam je do kieszeni. Ale przynajmniej zawsze poznam swój płaszcz w zgromadzeniu okryć wierzchnich w szatniach. Te kasztany mają taką moc, a ta moc nie jest magiczna.

sobota, 25 października 2014

weltschmerz

krótki wiersz o jesieni:

kalendarz jesień
pogoda jesień
ja jesień

A co jeśli nostalgia tej jesieni nadeszła?
a ja jestem elokwentna i mam odpowiedź na wszystkie pytania:
nie wiem

niedziela, 19 października 2014

tymczasem na yt

jak w tytule


jesień taka szalona

Piękny, słoneczny poranek
Mglisty poranek, godzina 6 dnia, w którego nie chce się wyjść z łóżka, a tym bardziej pójść na zajęcia. W momencie, gdy otwierałam oczy i próbowałam wyjść spod ciepłej kołdry, otworzyły się drzwi mieszkania i weszła siostra wracająca z imprezy. Obdarzyła mnie taką oto złotą myślą:
Zapamiętaj ten dzień, bo po raz pierwszy wróciłam w jako takim stanie.

Usłyszeć to, to jak otworzyć szampana w październiku, a nie w grudniu.

niedziela, 12 października 2014

jesień blisko

Przez większą część podstawówki miałam drobną przywarę, nieszkodliwą, może i naiwną, ale dodawała mi wewnętrznych sił, świat wyglądał wtedy kolorowo. Nawet największy wiatr nie przeszkadzał moim szeroko rozpostartym skrzydłom, żadna chmura nie przesłoniła słońca, nikt nie mógł mi podskoczyć gdy:

zobaczyłam w Kawie czy herbacie godzinę 07:07:07.

Świat był lepszy, z pewnością siebie szłam do szkoły, to musiał być dobry dzień.
To takie same jak Ci ucieka tramwaj sprzed nosa, wtedy wiadomo, że dzień już stracony.

wtorek, 7 października 2014

życia cud

Ten dzień zakończyłby się tak samo jak poprzednie, gdyby nie jedna sytuacja, która zmieniła go diametralnie. O takich dniach mówi się, że są niezwykłe, zapadają w pamięć na zawsze.

Dzień 1.
Późny wieczór, na łódzkim torowisku jedzie łódzki tramwaj, a w nim ja. Wokół łódzki krajobraz, łódzkie sklepy, a w nich łódzcy ludzie (sukcesu). Wśród nich jedna pani prowadzi szopa pracza na smyczy.

Dzień 2.
Późne przedpołudnie, krakowskie ulice, ludzi tłum, idąc chodnikiem patrzę na każdą witrynę sklepową. Przechodzę obok jednej piekarni, a tam w kolejce po zakupy stoi gołąb.

Hm, może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ludzie którzy wpychali się przed niego do kolejki.
Dzień jak co dzień, dzień po dniu.

poniedziałek, 6 października 2014

spotkania rodzinne

Na jednym ze spotkań rodzinnych napatoczył się temat studiów i sytuacji na rynku pracy, czyli ogólnej lipie, której podobno nie ma. Jedna z ciotek poczuła wenę i nadchodzący monolog, powiązała kierunki studiów moje i brata.

Inżynieria środowiska i gospodarka przestrzenna to właściwie to jest jedna branża, to jest ze sobą powiązane, pokrewne - mówiła - a że sytuacja z pracą nie jest za dobra to tylko firmę zakładać.

Wtedy jakby chmury się rozstąpiły, promienie słońca rozjaśniły wszystko, także myśli, które kłębiły się w głowie; z nadzieją w myślach słucham dalej:

Tak będzie dobrze. Założycie firmę i będziecie samochody rozbierać na części.

Długo trzeba było mnie zbierać z podłogi.
Nie wierzyłam i nadal nie wierzę w to co usłyszałam.

niedziela, 5 października 2014

pytania graniczne [1]

W piosence Makumba, której tekst przed i po premierze nadal  jest aktualny, naocznie odnajdujemy polski stosunek do czarnoskórych mieszkańców Polski:

Polacy rasiści - każdy to powie
I nikt tu nie lubić czarny człowiek (1)

No tak właśnie, a naród Żydów jest tak samo dobrze przyjmowany, lubiany (a nastawienie równie poprawne), jak i nacja czarnoskórych.
Ogólnie jest to sprawa dyskusyjna, no i temat tabu.

Łamię tabu, zatem wyobraźmy sobie sytuację:
Jeśli doszłoby do walki pomiędzy tymi ludźmi, to komu Polak by kibicował? Żydowi czy Czarnoskóremu?

(1) Big Cyc - MakumbaZ gitarą wśród zwierząt LP [1996].

Edit:
Piosenka Makumba jest najpopularniejszą piosenką tego zespołu w tym tygodniu. Polacy to jednak mają poczucie humoru.

czwartek, 2 października 2014

o pinsiont groszy

Nie po raz pierwszy dotknęła mnie bolesna prawda o swoim życiu - tak, tym aspołecznym, bo innego nie mam.

Na facebook'u mam więcej zablokowanych osób niż znajomych.

Z tego smutku to już nie wiem co ronię.

mądrość ludowa

Mądrość mojego ludu mówi:

Nie ważne czy ważysz 100 czy 120 kg, przy 160 cm wzrostu i tak wyglądasz grubo.


heheszki

poniedziałek, 29 września 2014

dzień jak co dzień

W czasie długiej podróży pociągiem, pomiędzy chwilami oderwania myśli od książki, pasjansa w telefonie i widoku za oknem naszła mnie myśl, która - jak to zwykle bywa - zaniepokoiła i trochę mnie zasmuciła:

zawsze mylę 1h 20 minut z 120 minutami.

Co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz. Nobody's perfect i only god can judge me za drzwiami.

środa, 10 września 2014

chillout z Bali

Odnalazłam zespół swojego życia!


(pozdro dla wtajemniczonych)

poniedziałek, 8 września 2014

zachmurzone myśli

Czasami w życiu przychodzi czas na głęboką refleksję nad własnym ja, zwłaszcza, gdy przychodzi jesień, która od zarania dziejów utożsamiana jest z nieudawaną melancholią. Dziś był ten dzień, budziłam się z pytaniem pod powiekami.

A co, jeśli moja mądrość wynika tylko z powiedzenia:
"Bądź mądrzejsza, ustąp mu"?



niedziela, 7 września 2014

stepy i łąki

Temat dubstepu nie jest obcy w mojej rodzinie, która preferuje oldschoolowe disco polo i biesiadne starocie. Jak widać - gatunek ten jest naprawdę pojemny. Wujek pewnego razu poszedł w tango i zdradził mi tajemnicę:

"Najbardziej pakowny plecak to ruski plecak - worek i dwa ziemniaki do rogów. Pomieści wszystko."

Jest pierdolnięcie!

wtorek, 2 września 2014

[tu jebnij tytuł, David] [2]

Dalszy ciąg eksplorowania muzyki na Eksponderze, a nie Mozzarelli.



Ogólnie, muzyka wcale nie grożąca kalectwem umysłowym, subtelna poezja ryczana i nikt nie uwierzy, że to nie ja tego słuchałem - to brat, bo to nie wstyd słuchać tego kibica Widzewa. Tekst ciekawy, w bardzo romantycznej intonacji, której nie powstydziłby się ani Romeo, ani Rambo - choć jak wiadomo: jeden lubi wąchać róże, drugi woli cycki duże.

Do tego wspaniałego utworu powstał także teledysk przedstawiający uprzejmego, prawdziwego mężczyznę (bo prawdziwi mężczyźni mają bajsepsy), który pokazuje widzom jak należy się ruszać do rytmu. Ponadto polski Balotelli promuje zdrowy tryb życia i wskazuje aby zakładać zawsze czapkę, bo przecież najwięcej ciepła ucieka przez głowę - no i wiadomo: tylko próżnia nie zamarza.

Żaden mieszkaniec Łodzi nie zaprzeczy, że nie ma niczego piękniejszego niż zachrypnięty, zapity dresiarski głos (na pograniczu satanic growling i rzygania do mikrofonu) wykrzykujący "Jebać, jebać, jebać ŁKS!". To jest jak wygrać milion.

odmęty przeszłości

Od dawnych czasów wiem co to ostry szantaż.


Slimów rzecz jasna. Poczucie humoru level miliard.

środa, 30 lipca 2014

wojaże

Podczas gorących wczasów w Jarosławcu odbyła się wycieczka do Kołobrzegu, który jak wiadomo słynie (oprócz plaży i łabędzi) z wielu atrakcji. Moim szczęściem było odwiedzenie Muzeum Oręża Polskiego, bo co jak co, nic nie było wtedy tak bardzo hot, jak nie to muzeum.
Oprócz obejrzenia wszelkiego umundurowania, orderów, broni z wykopalisk nadszedł czas na pojazdy wojskowe i już wtedy wiedziałam, że coś się święci. Przyglądam się tym czołgom i moje myśli odbiegały daleko, daleko za sowiecką granicę, gdy nagle mój papo sprowadził mnie na ziemię:

- Pewnie się zastanawiasz dlaczego przy tym czołgu jest butla ze sprężonym powietrzem. Powiem Ci, żebyś wiedziała co odpowiedzieć, gdy ktoś Cię o to spyta kiedyś.

Dzięki uzyskanej informacji czuję się o wiele cięższa, ale niestety - jeszcze nikt mnie o to nie zapytał, przez co czuję się niedoceniona. To równie ważne, jak odpowiedź - w nocy o północy - na pytanie: gdzie są kluczyki od czołgu? czy pytanie o datę Bitwy pod Grunwaldem.

i co teras


Smutłam,
bo mail wie więcej niż ja. Pozostaje mi myśleć, że wygląd zupełnie nie ma znaczenia.

niedziela, 29 czerwca 2014

zwierzęta mojego życia

Spędzając jako młody gówniarz wakacje u dziadka szukałam wielu przygód, i tak znałam wszystkie zakamarki, wiedziałam gdzie schować się przed babcią, i z której strony wejść na wiśnię, żeby sobie podjeść owoców.

Krótki opis sytuacyjny:
U dziadka na gospodarstwie oprócz stada bezimiennych kur i kaczek, miejsce w gospodarstwie zajmowała krowa Tadeusz, pies Miłek i kocur Halina, który okazał się być najbardziej spokojnym kotem na świecie. Swoje stałe miejsce pod dachem obory miała także gniada klacz o imieniu Kasztanka.

Ale do rzeczy:
Dziś wstydzę się tego jak skurwysyn, ale będąc bardzo młoda myślałam, że koń polskiego przywódcy pracuje u dziadka na polu i byłam tą sytuacją bardzo zdziwiona i zażenowana.

dziecięce lata

Ostatnio, gdy jak głupia objadałam się czereśniami, w mojej głowie usłyszałam głos mamy:

"Nie jedz tyle, bo będzie cię bolał brzuch"

Jak zwykle nie wiem o co chodzi.


niedziela, 22 czerwca 2014

Opowieść o tym jak zaczęłam być chroniona

Kraków, rok 2012.
Nie za często zdarza się, że schodzę z 10 piętra schodami po pocztę, ale że winda nie chciała zbyt szybko podjechać to wybrałam się na parter z buta. W okolicach 6 piętra dołączył do mnie młody chłopak wyglądem przypominający Typowego Sebę. Chłopak okazał się być Marianem i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi w tym wieżowcu. Drugą taką osobą jest moja sąsiadka z piętra niżej, czyli babcia Bonanza, która razem z Marianem są kwintesencją tego bloku. Po krótkim przywitaniu i upewnieniu, że mieszkam w tym bloku tak samo jak on usłyszałam taką oto kwestię:

- Witaj w najniebezpieczniejszym bloku na osiedlu, ale nic się nie bój - od dzisiaj jesteś chroniona. Jeśli ktokolwiek Cię zaczepi - obronię Cię!

O dziwo nikt mnie nie zaczepia, więc faktycznie jestem chroniona. No, może jedynie nie przed deszczem, który zawsze mnie łapie, gdy nie mam parasola.

sobota, 14 czerwca 2014

Życie 2.0

magicalworld.soup.io

Tak zaliczam co trudniejsze kolokwium.
No i tak próbuję ogarnąć życie.

Opowieść o tym jak przegrałam życie [6]

Upalne środowe popołudnie - nic w tej pogodzie nie zapowiadało, że po raz kolejny przegram życie - a jednak. Wracałam z egzaminu w rozdartym nastroju: egzamin zdałam (radość), ale przecież zawsze może mi do końca dnia nie wyjść (smutek) i tego nastroju nie miało prawa nic zepsuć.
Jak zwykle niczego nie podejrzewałam choć szczęścia tego dnia było za wiele: tramwaj podjechał punktualnie, znalazło się miejsce siedzące, nawet kolejki w sklepie nie było. Nieoczekiwane nadeszło dopiero, gdy razem ze mną do windy wsiadł około 60 letni pan, który ni stąd ni zowąd zadał mi pytanie:
- Co by Pani zrobiła gdybym się Pani teraz oświadczył?

Jak zwykle nie wiedziałam co powiedzieć, może gdybym wtedy odpowiedziała cokolwiek: teraz byłabym na emeryckich przejażdżkach Jubilatem czy Wigrami 3 na ogródki działkowe albo co lepsze spacerowałabym po deptaku krynickim czy uczestniczyła w dancingach w Ciechocinku.

sobota, 24 maja 2014

siwek

Jakiś czas temu został przedstawiony JEDEN z moich przyjaciół - krakowski gołąb. Tym razem chciałabym przybliżyć sylwetkę nikogo innego jak SIWKA.
Siwek jest to koń, który towarzyszy mi od początku studiów: pomaga walczyć z wykładową nudą, wskazuje na drogi życia: mówi jak żyć i co robić, dzieli ze mną życiowe smutki.

Oto Siwek!

dzieli smutki:
robi karierę muzyczną / szuka swojego miejsca w branży






Siwek w kolorze (a to zmyłka: Siwek wcale nie jest siwy)

ogarnia życie






P.S. TAKI PRZYJACIEL TO SKARB!
P.S.2. Komentarze do niektórych rysunków opatrzyła koleżanka.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Bajka o czasie

Możecie mi wierzyć albo nie: cuda się zdarzają.

Cud staszowski
Gorące lipcowe popołudnie i zgodnie z zasadą starą jak świat: obiad zjedzony - dzień zaliczony, myślałam że tego dnia nie spotka mnie już nic lepszego niż drugi obiad (bo przecież życie jest za krótkie by liczyć dziurki w pasku). Z tego błędu wyszłam zaraz po wejściu ciotki do mieszkania, która inaczej zaplanowała ten dzień dla mnie - miała dla mnie zadanie specjalne związane z jej telewizorem.
Podczas wykonywania zadania specjalnego usłyszałam za sobą:
- Mam dobre wino, poczęstuję Cię nim.

Historia zakończyła się dosyć nieoczekiwanie, ponieważ wino wcale nie smakowało jak wino, i wcale nie chodziło o to, że wino jest jak David Hasselhoff - im starsze tym mocniej poniewiera.
W rodzinie to zdarzenie nosi nazwę przypowieści o winie zmienionym w bimber.

/ Bajka o czasie:
Czas się napić.

wtorek, 22 kwietnia 2014

ogarniam życie [3]

Scrobbler Last.fm to fajna sprawa! Dzisiaj odkryłam nową funkcję:

centrum dowodzenia

W razie nieprzyjemnych zapachów - po prostu odśwież! Zainstaluj Lans.fm Scrobbler już dziś!


#jest_nadzieja

niedziela, 13 kwietnia 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [5]

Niespodziewanie poszłam do kuchni zrobić sobie coś do picia i tam niespodziewanie spotkałam własnego brata, który zagaił taką oto rozmowę:

[B]: Co Ty zrobiłaś z włosami?
[J]: Yy, no nic.
[B]: Wyglądasz jak Zbigniew Wodecki.


Z drugiej strony: to dobrze, że to tylko włosy.


czwartek, 10 kwietnia 2014

kartka z kalendarza

10 kwietnia to data niezwykła, tego dnia oficjalnie rozwiązano zespół The Beatles, złożony został Hołd Pruski czy została wydana powieść Wielki Gatsby. Natomiast w Polsce jest głównie utożsamiany z tragedią Smoleńską. Cóż, jaki kraj takie priorytety.

A w związku z Hołdem Pruskim: przypomniała mi się pewna anegdota: czasy to były zamierzchłe, odległy okres szkoły podstawowej, gdy jeszcze zamiast zaliczeń i kolokwiów były sprawdziany i kartkówki.
Pamiętam to jak przez mgłę, to był sprawdzian z historii i koleżanka miała opisać właśnie Hołd Pruski i nie mogła za nic sobie przypomnieć kto reprezentował każdą ze stron. Ja jako dobra koleżanka podpowiedziałam jej, niestety źle usłyszała i cała prawda wyszła na jaw podczas oddawania sprawdzianów.

Hołd Pruski został zawarty pomiędzy Zygmuntem I Starym, a Schleswigiem Holsteinem.

Jak widać Schleswig Holstein jest wiekowym i wszechstronnym człowiekiem: jest niszczycielem, dyplomatą i wielkim projektantem mody.

P.S. Dzisiaj swoje urodziny obchodzi Mariusz Trynkiewicz.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [4]


Niespodziewanie (jak zwykle) wszystko rozeszło się o mojego avatara na komunikatorze, i jak zwykle cała ta historia napawa mnie smutkiem.


[D]: to jest młody Hasselhoff
(...)
[K]: ale masz uśmiech młodego Hasselhoffa


Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie fakt, że z młodego Hasselhoffa wyrósł stary Hasselhoff, a zdjęcia poniżej pokazują, że moja przyszłość nie wygląda najlepiej.
Powiem szczerze: NIE JEST DOBRZE.

[1]
[2]
[3]
[4] 
[5]
[6]

piątek, 28 marca 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [3]

Kraków
Mroźny styczeń roku 2013: ciężki dzień, a jak ciężki dzień to i trud nieskończony, a w takie chwile słucha się tylko ciężkiego rocka albo nieoszlifowanego, surowego metalu prosto z głębin norweskich lasów.
No dobra, tak na poważnie byłam na koncercie metalowym z okazji urodzin znajomego ze studiów, a na koncercie nie bawiłam się najlepiej. Gdybym poznała kroki taneczne dla tego typu muzyki to zabawa z pewnością byłaby przednia, no ale było minęło, trudno.
W pewnym momencie do mojego stolika dosiadł się chłopak i zapytał:
- Fajne masz sznurówki, mogę je rozwiązać?

Nie miałam ochoty na rozwiązane sznurówki, i wcale nie chodziło o to, że będę stała z rozsznurowanymi butami i będę miała słoik słonych wspomnień, ani nie chodziło o to że nie potrafię ich wiązać.
Właściwie to nie wiem o co chodziło. Ale wiem jedno – wojna to nie piknik, więc o sznurówki trzeba zadbać jak najwcześniej.

piątek, 21 marca 2014

życie cwela

soup.io
A mój Sim do awansu potrzebował 8 przyjaciół, dobrego samopoczucia i kondycji 7/10.

czwartek, 20 marca 2014

dialogi nocą [2]

[Moja siostra]: ej, w co mam się ubrać?
[Ja]: odpowiem lakonicznie - w ubranie.

poniedziałek, 17 marca 2014

ogarniam życie [2]

Ja, David Hasselhoff - ratownik polskiego wybrzeża blogosfery
jestem prawdziwym dyktatorem mody, wystarczyło moje głębokie zastanowienie o braku promowania skarpet i sandałów, a sprowadziłam artykuł na pudelku:

pudelek.pl
Umiem nie tylko muzykę, ale i modę.

#beda_ze_mnie_ludzie     #umiem_mode     #wygralam_zycie     #jest_nadzieja

niedziela, 16 marca 2014

ogarniam życie

Wikipedia nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać:


Pytania dnia dzisiejszego:
Jeśli korzystam z laptopa mogę siebie nazywać muzykiem?
Czy grając na nerwach wielu ludzi mogę siebie nazywać multiinstrumentalistą?

#bedą_ze_mnie_ludzie     #jest_nadzieja     #umiem_muzyke     #ogarniam_zycie

sobota, 15 marca 2014

muzyczny zwyrol

Jakie miasto taki muzyczny zwyrol, 14 marca Kraków powitał Presidenta Bongo, islandzką alternatywę do naszego polskiego Bronka. (Gus Gus, IC)

Islandzka muzyka elektroniczna jest naprawdę ekscytująca, raz potrafi uśpić twoje zmysły (kimasz przed konsoletami), by potem rozgrzać wszystkie komórki mózgowe, rozwalić łeb i wtedy ty jak głupi odczyniasz rytualny taniec Wielkiej Wixy: electropalcem wskazujesz winnego tej całej miazgi, przepychasz bita, wachlujesz wszystkich wokół czy podnosisz niewidzialny ciężar.

Islandczycy są na tyle szaleni, że jako bawią się w muzycznych bandytów (strzelających synthami, bitami i samplami na oślep) w sandałach i skarpetkach. Stąd wniosek, że polski fashion dotarł do każdego krańca Ziemi, ba, nawet ma się dobrze i może spokojnie rywalizować z duńskim designem czy modą francuską.

Ciekawa jestem dlaczego ten detal nie jest promowany przez projektantów czy szafiarki.


wtorek, 11 marca 2014

umiem muzykę

Jako że wyciekła nowa płyta Stacha Skrillexa pomyślałam, że to doskonały dzień na zmiany, zwłaszcza że dawno nie słuchałam ukrytego języka polskiego i ostatnio brakuje mi solidnego pierdolnięcia (w łeb).

I tutaj właściwie opowieść się kończy: najlepszy remix robi Pasjans Pająk, a edit Windows Bluescreen.

cookingwithskrillex
Jak wiadomo: jakie życie - taki naleśnik, dzięki Stanisławowi mój naleśnik był dzisiaj spalony.

P.S. Wyłączyłam scrobbling.
P.S. [2] To nie był dobry dzień.

środa, 5 marca 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [2]

Miasta partnerskie, czyli historia lubi się powtarzać.

Łódź
Było już późne popołudnie, a ja jak zwykle zmęczona i smutna po zajęciach (bo znowu w życiu mi nie wyszło) czekałam na jakikolwiek tramwaj jadący w stronę Lumumbowa. Długo wyczekiwana 12-stka podjechała, wsiadłam: miejsca siedzące wolne. Tak, to był jeden z lepszych dni w moim życiu, byłam wtedy szczęśliwa jakby mnie posadzono na sto koni. Moje szczęście miało trwać wiecznie, niestety, trwało do momentu, w którym tramwaj skręcił w ul. Kopcińskiego zamiast jechać prosto ulicą Narutowicza.
Smutne, 12-stka okazała się być 13-stką.

Wiedza, że historia lubi się powtarzać, niesiona jest z pokolenia na pokolenie już od czasów najstarszego faraona egipskiego. Dla potwierdzenia, oto historia z dziś:

Kraków
Wsiadłam do tramwaju nr 52 jak gdyby nigdy nic, wszystko gra, hula i buczy. To, że coś jest nie tak poznałam dopiero po tym, że tramwaj zamiast skręcić w ulicę Starowiślną, pojechał prosto w św. Gertrudy.
Tak, wsiadłam do 10.


P.S. Krótka historia o tym jak rozpoznaję liczby.


sobota, 22 lutego 2014

Ewolucja 2.0

Szczęściem było, że spadłam z drzewa
Nieszczęściem natomiast było to, że nic mi się nie stało


Albo na odwrót. 
Nigdy nie potrafię się do końca połapać, o co w tym wszystkim chodzi.

wtorek, 18 lutego 2014

dialogi nocą [1]

[Ja]: ej, jest nowa płyta Jeff'a Mills'a, myślę, że rozpierdoli łeb 
[Siostra]: to jest ten psychol?
[J]: nie, nie chodzi o Trynkiewicza
[S]: kurwa. XD

czwartek, 13 lutego 2014

posiadam wrażliwość niemieckiego techna

14 lutego zbliża się wielkimi krokami, co przypomina mi po raz kolejny, że piosenki o miłości są strasznie banalne i ciągle takie same. I tak muszę zaproponować starym, polskim zwyczajem setlistę najlepszą i jednocześnie najgorszą na ten dzień: i żeby było po mojemu: elektroniczne bity ponad wszystko.

Dlatego też przeszukałam swoją bibliotekę muzyczną pod względem słów "love" "niemieckie pierdolnięcie" "heart" "miss" "money" "restaurant" "my" „need” „you”

I gdy twoim motywem przewodnim w walentynki nie jest All you need is love Beatles'ów tylko Hey Girl Hey Boy The Chemical Brothers to tak - gramy w jednej drużynie, rżniemy drzewo ze Scubą i grzejemy wodę w Boiler Roomie.

Record Doctor(1) z miłą chęcią wyleczy wasze serca – nieważne czy złamane czy pojebanie zakochane, voila!

01. Blawan - Why They Hide Their Bodies Under My Garage // His Money
02. Daft Punk - Digital Love (I love singing this song while vacuuming my space ship.)
03. Jimmy Edgar - U Need Love // Heartkey // Function of your love
04. Totally Enormous Extinct Dinosaurs - Your Love
05. Two Inch Punch - Digital Love Letters
06. XXXY - I know this (it can't be love)
07. Simian Mobile DiscoLove // I waited for you // Your love ain't fair
08. Azari & III - Reckless (with your love) // Into the night
09. Rusko - I love you
10. L-vis 1990 - Lost in love
11. The KnifeHeartbeats // Vegetarian restaurant
12. Marcin Czubala - Love affair
13. Four Tet - Love Cry
14. Dusky - Rise for love
15. Tiger&Woods - Love in Cambodgia
16. Vacant - My love
17. Zomby - Horrid (z płyty With love)
18. Cut Copy - Feel The Love
19. DisclosureYou & Me
20. Volor FlexYou In Me
21. Noël Jackson - That You Love Me
22. Digitalism2 Hearts
23. Kamp! - Distance of the modern hearts
24. John TalabotMissing You
25. Fair Weather FriendsFake Love
26. Basement Jaxx - What a difference your love makes
27. The Carter BrosI didn't need you
28. MachinedrumCenter Your Love
29. Fort RomeauTogether
30. David HasselhoffCrazy for you



Wyzwanie Polskie:
Franek KimonoI Love You Too
T-Raperzy Znad WisłyEro-Disco

P.S. Prawdziwe techno to nie Birmingham Techno, a to prosto z Detroit! A i tak powiesz, że lepszy dubstep robi pralka niż setka anonymous'ów z Soundclouda.

(1) Saint Etienne – Doctor Record - Words And Music By Saint Etienne [2012]


Swoje trzy grosze dorzuciła Bravo Girl.

niedziela, 9 lutego 2014

[tu jebnij tytuł, David]

Eksploruję muzykę, więc jestem: eksploruję, ale nie używam Internet Explorer'a (Intrarnot Explour).

Polską wersją "kultowego" teledysku Erica Prydza "Call On Me" (dla dziewczyn z poczuciem humoru) jest kawałek naprawdę super-super projektu chłopaków z Czeladzi - Fair Weather Friends - Fortune Player.



Może i Call On Me słuchaliście jako młodzi i dzisiaj nawet nie wstydzicie się tego jak skurwysyny to obiecuję: słuchając Fair Weather Friends, dzisiaj jak i w przyszłości, nie będziecie się wstydzili, bo klip urywa dupę, a i nutka przebija o głowę utwór tego Szweda!

Teledysk nie jest może piękną historią miłości od pierwszego wejrzenia na zajęciach aerobic'ku, ale czuć w nim rywalizację wśród panów przenoszących złom w siłowni, 140 kg na bareczki i jedziemy. A rozgrywka ping-pongowa powoduje wzrost tętna do co najmniej 140 uderzeń na minutę (bpm), a to wszystko jest takie spontaniczne - bez spinania tyłków, aby było idealne jak dj'set z sync'em.

Utwór Fair Weather Friends doskonale wpisuje się w delikatny romans electro-gitarowy z niebiańsko przenikającymi się synth'ami, ale uważni słuchacze czują naleciałości intelligent dance metal (all rights reserved).

A co do samych bohaterów teledysku: taaak! Prawdziwi mężczyźni mają bajsepsy, no i mają serce Matki Teresy i gdy trzeba, pięści chłopaka z Nowej Huty, no i oczywiście muszą kochać zołzy i być z Marsa, a co!


P.S. Mimo że to dwa odrębne gatunki to nad wyższością synth-popu nad trance'o-dance'o-nie-wiem-czym nie ma co dyskutować.

czwartek, 6 lutego 2014

odmęty przeszłości [2]

Takie to życie dziwne jest

Jak widać, czytanie między wierszami nigdy nie było moją mocną stroną.

niedziela, 2 lutego 2014

słucham artystów całymi płytami

Nigdy nie pamiętam ostatnich piosenek z płyt.

Co ze mnie za melo(man)?

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [1]

Chciałabym podzielić się swoją historią, która wydarzyła się w niespokojnym 2012  roku, za czasów łódzkich. Wtedy także posiadałam status studenta, to i  mogłam korzystać z wygód (typu ulgi)  i mieszkałam w akademiku.

W akademiku przeprowadzany był wtedy remont, wiadomo widok znany: panowie z wąsami, w remontowym outfit'cie, z kurde bele i to je cinżka sprawa w co drugim zdaniu. Pamiętam jak dziś - to było popołudniu, wracałam z uczelni trochę zamyślona, ze smutną miną (bo znowu w życiu mi nie wyszło) gdy usłyszałam pogodny męski głos i mym oczom ukazał się ciepły uśmiech jednego z panów w towarzystwie taczek.
- Czy to pani zamawiała taksówkę?

Niestety, to nie ja zamawiałam taksówkę. Historia od samego początku napawa mnie smutkiem, bo nie potrafię sobie wybaczyć jak mogłam nie wykorzystać szansy przejechania się na taczkach.