piątek, 28 marca 2014

Opowieść o tym jak przegrałam życie [3]

Kraków
Mroźny styczeń roku 2013: ciężki dzień, a jak ciężki dzień to i trud nieskończony, a w takie chwile słucha się tylko ciężkiego rocka albo nieoszlifowanego, surowego metalu prosto z głębin norweskich lasów.
No dobra, tak na poważnie byłam na koncercie metalowym z okazji urodzin znajomego ze studiów, a na koncercie nie bawiłam się najlepiej. Gdybym poznała kroki taneczne dla tego typu muzyki to zabawa z pewnością byłaby przednia, no ale było minęło, trudno.
W pewnym momencie do mojego stolika dosiadł się chłopak i zapytał:
- Fajne masz sznurówki, mogę je rozwiązać?

Nie miałam ochoty na rozwiązane sznurówki, i wcale nie chodziło o to, że będę stała z rozsznurowanymi butami i będę miała słoik słonych wspomnień, ani nie chodziło o to że nie potrafię ich wiązać.
Właściwie to nie wiem o co chodziło. Ale wiem jedno – wojna to nie piknik, więc o sznurówki trzeba zadbać jak najwcześniej.

1 komentarz:

  1. Wreszcie dopracowana do granic możliwości notatka. Ty to masz krejzi życie!

    OdpowiedzUsuń