środa, 8 kwietnia 2015

ballada o nagłym skurczu

W moim życiu miało miejsce wiele historii, które do końca życia -  dla co niektórych i mnie samej- pozostaną niezrozumiałe. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Taka historia wydarzyła się pewnej letniej nocy, gdy wszystkie cool-elo-ziomki łoiły browar w plenerze, a mój brat oszukiwał przeznaczenie, i nie pił - a w dodatku wyszukiwał informacji o tym, co zrobić, by lepiej się wyspać. W jego ręce wpadł artykuł pisany żółtymi literami który zapewniał, że większy relaks zapewni budzik o trzeciej w nocy, klawo.

Gdy wszyscy normalni ludzie śpią, to ja wstawałam wyłączać ten cholerny alarm, bo niestety dźwięk budził wszystkich w domu - tylko nie mojego brata. Nowinka nauki okazała się być skuteczna, brat chodził bardziej wyspany, ja za to otrzymałam nowe imię: Wyłącz to.

Jednego dnia jednak nastąpił przełom. Po wyłączeniu budzika, zamiast zasnąć jak to zwykle bywa to ja położyłam się i zaczęłam myśleć nad światem. W tamtym momencie, z nagłością Zygmunta Chajzera z Wizirem, nadszedł skurcz nogi. Dzięki budzikowi nastawionemu przez brata nie przespałam tego skurczu, przez co jestem mu do dzisiejszego dnia wdzięczna.

Kto wie co by się działo ze mną, gdybym jednak ten skurcz przespała. Może nie byłabym tym samym człowiekiem co teraz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz